środa, 16 kwietnia 2014

SHINee - Sherlock, tanecznym odkryciem tygodnia :P

   Niektórym minął już pierwszy tydzień nauki szkolnej, mi natomiast pierwszy tydzień fascynacji choreografią Sherlocka. Tak, to będzie wyznanie z cyklu "olśnienie roku" biorąc pod uwagę, że chodzi o SHINee to praktycznie wręcz dosłowne. A jak to się stało, że uchowałam się przez te ostatnie sześć miesięcy w całkowitej ignorancji? Otóż raczej prawdopodobne, że trwała bym w niej nadal, ale o tym później. Na początku powiem, że to nie było tak bym Sherlocka nie słyszała, bo przewinął się niegdyś przez moje uszy i oczy, parokrotnie nawet. Jednak nie wzbudził jakiegokolwiek mojego zainteresowania. Możliwe, że przez to iż oglądałam wersję z duchem, którego nikt się w dodatku nie bał. Nie wiem czy była to jakaś luka w scenariuszu, czy Koreańczycy mają stalowe nerwy, aczkolwiek było to dziwne.
   Tak trwałam w tej ignorancji do zeszłej niedzieli, kiedy to odwiedziła mnie kumpela, należąca raczej do osób: słucham-Pink-Floyd-gardzę-muzyką-pokroju-kpop, zapytała mnie: znasz SHINee? Nie powiem, szok wywołany tym zdaniem był ogromny. Otrząsnęłam się akurat w momencie kiedy teledysk już leciał. A moja Sis przypatrywała się z boku z trwożnym przejęciem, pytając: co ta dziewczyna robi w boysbandzie? Tłumaczenia były bezowocne, nie wsparła naszej idei grupy tanecznej, a my przez cały wieczór wyszukiwałyśmy teledysków z najdziwniejszymi układami choreograficznymi, zahaczając nawet o Japonię.



   W każdym razie, jak już wspomniałam, zostałam fanką detektywistycznego układu tanecznego. I jak dla mnie jest jedną z najlepszych, choć poważnie rozmyślam czy aby nie najlepszą, k-popową choreografią jaką do tej pory widziałam. Choć może nie widziałam za wiele. Nic to, Sherlock z kozackimi podbiegami, zajęczym hasaniem i robotycznymi przejściami zwojował ten tydzień. Plus niesamowity posłaniec pieśni, którego nigdy bym o to nie posądziła :).

09.09.2012.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz