piątek, 9 maja 2014

A New Leaf / Doctor Stranger / You're All Surrounded

Trzy typy. Najwyżej sześć odcinków tygodniowo. Nie jest źle. Zobaczymy ile się utrzyma. Jak na razie szczególnie wciągnęły mnie Doctor Stranger i You're All Surrounded. Z jednej strony doktor geniusz z Korei Północnej, z drugiej sprawa morderstwa z przeszłości i czwórka policyjnych rekrutów, którzy pewnie jeszcze wiele nabroją, zanim się nauczą być policjantami.

pic
A new leaf / 개과천선 

Bardzo lubię Kim Myung Min w rolach gości o skrajnie ciężkim charakterze. Choć drama jest prawnicza, stwierdziłam, że spróbuję. 
Kim Seok-Joo jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych prawników w Korei. I nie można powiedzieć, że jest to dobra sława. Zwykle broni tych, którzy są w stanie słono zapłacić za jego usługi. A prawnikiem jest dobrym, bo potrafi udowodnić niewinność tych, którzy zawsze mają coś za uszami. Żeby było zabawniej, jego ojciec również był prawnikiem, lecz on w przeciwieństwie do syna... walczył o prawa uciśnionych.
Jednak pewnego dnia na głowę naszego złego pana prawnika spada coś na tyle ciężkiego, że powoduje amnezję. A wraz z nią budzi się w nim chęć do walki o prawa człowieka. Darth Vader koreańskiego świadka prawniczego chce przejść na jasną stronę mocy. Nikt się tego nie spodziewał.
Przyznam, że z jednej strony drama mnie intryguje. Z drugiej stwierdzam, że sprawa sądowa, o którą było tyle zachodu w odcinkach 3 i 4, przemknęła w mojej świadomości zupełnie niezanotowana, by nie powiedzieć, że byłam nią lekko znudzona. Jednak przez wzgląd na Kim Myung Min spróbuję sprawdzić jak będzie się rozwijała akcja.





                                                            
pic
Doctor Stranger / 닥터 이방인 

Najkrócej mówiąc kardiolog ratuje półwysep przed drugą wojną koreańską. Sam niestety kończy dość tragicznie. 
W Północnej Korei serce Kima nie ma się najlepiej, dlatego też wojska amerykańskie liczą na jego  rychłe zejście z tego świata, by móc zaatakować. Na Południu tymczasem Jang Seok Joo, przyszły minister, rozumując perspektywicznie stwierdza, iż wyśle najlepszego chirurga w kraju do Pjongjangu, by przeprowadził operacje dzięki czemu Kim przeżyje, a Amerykanie nie będą mieli powodu, by zaatakować.
Kim żyje, konfliktu nie ma, wszyscy szczęśliwi. No nie do końca, bo moment przekroczenie granicy z Północą jest dla Park Cheol i jego syna wyrokiem śmierci, wydanym zresztą przez ich 'przyjaciela' z Południa... przecież Korea może mieć tylko jednego bohatera. Koreańczycy z Północy ignorują jednak rozkaz zabójstwa i pozwalają rodzinie Park mieszkać w Pjongjangu. Dwadzieścia lat później syn Parka również zostaje lekarzem. Po różnych zrządzeniach losu w końcu ląduje w Budapeszcie, z którego ostatecznie udaje mu się uciec. Totalny kosmos. 
Pierwsze odcinki dostarczają mnóstwa zabawy. Jak wiadomo rozwinięcie akcji nie jest rzeczą najłatwiejszą, tym bardziej ulokowanie bohaterów w Korei Północnej oraz ich odbicie z rąk komunistów, więc mamy lekkie oscylowanie między dramatem, a idyllicznym podejściem do tematu... przecież nie może być za ciężko. A Budapeszt, ulubione europejskie miasto producentów dram, to już w ogóle jazda na całego. Pościg nie miał sobie równych, szczególnie wjazd po schodach.... Whaaaat? WHAT?! Ale bardzo lubię Budapeszt, piękne miasto. Tylko to wzgórze zamkowe, które pojawia się chyba w każdym pościgu, w każdej dramie jaką widziałam w tej scenerii... Wpadlibyście na to, by uciekać przez Wawel przed agentami Korei Północnej? Ja chyba nie. 
Poza tym stwierdzam, że Song Jae-Hee, narzeczona młodego Parka powinna dostać tytuł najbardziej umęczonej postaci w historii dramy. A to dopiero dwa odcinki! Najpierw trafiła do obozu (jej ojciec podpadł władzy), potem przeprowadzili jej operację, de facto miała jej nie przeżyć. Ale przeżyła, dlatego wysłali ją razem z młodym geniuszem kardiochirurgi do Budapesztu, gdzie podczas próby ucieczki Park zatrzymuje jej serce na pięć minut. Po czym w trakcie pościgu zostaje postrzelona i wpada do Dunaju. Ostatecznie na końcu drugiego odcinka dowiadujemy się, że jest w obozie pracy w Korei Północnej... Ja rozumiem, że to się rozgrywało na przestrzeni chyba pięciu lat... ale... bez przesady.
Park tymczasem, żyje sobie na Południu. Ma swój własny gabinecik, w którym przyjmuje mafiozów, którzy z wiadomych względów nie mogą pójść do normalnego szpitala. Ciągle szuka swojej narzeczonej, ale widać, że żyje bez sprecyzowanego celu. Jestem ciekawa co z tego wyniknie, raczej nie przepadam za dramami medycznymi, w tym przypadku jednak robię wyjątek.


pic
You're All Surrounded  / 너희들은 포위됐다

Czwórka nieopierzonych rekrutów na posterunku w Gangnam równa się totalna rozpierducha. A opiekun tej uroczej zgrai co najmniej trzy razy w każdym odcinku udziela im reprymendy i oświadcza, że muszą rezygnować dla wspólnego dobra.
Ale... żeby nie było za łatwo, wszystko zaczyna się lata wcześniej. W naszej grupie świeżaków jest bowiem Eun Dae-Koo, którego matka zginęła jedenaście lat temu. Była świadkiem morderstwa, jednak przez wzgląd na groźby nie chciała zeznawać. Namówił ją do tego policjant Seo Pan-Seo, zapewniając opiekę (obecnie jest on opiekunem owego F4 koreańskiej policji). Dae Ko stwierdza, że jest on odpowiedzialny, nie tylko pośrednio, za śmierć jego matki. Wkręca się w środowisko, by mieć go na oku. Pan Seo tymczasem nie wie z kim ma do czynienia. Śmierć matki Dae Ko była dla niego ciężkim przeżyciem, z którego nawet po latach nie może się otrząsnąć. Do tego wszystkiego partnerką Dae Ko jest jego koleżanka ze szkoły, jednak i ona nie rozpoznaje swojego znajomego z przeszłości.
Po pierwsze: bardzo dobrze wspominam Lee Seung-Gi z MGIG. Po drugie: całkiem sympatyczna ta paczka. Po trzecie: intryguje mnie rozwój akcji i osoba, która 'pomaga' Dae Ko w rozwikłaniu sprawy. Po czwarte: zaplusowali OST w pierwszym odcinku. Potem pewnie będzie jak zawsze, ale mimo wszystko:





sobota, 3 maja 2014

3 Days - 쓰리데이즈

pic
Ciemne interesy, tragedia z przeszłości, zamieszany w to wszystko prezydent Korei Południowej, który teraz chce naprawić popełnione kiedyś błędy. Pomaga mu w tym nie kto inny jak Han Tae Kyung, jeden z członków ochrony Błękitnego Domu. Drama rozpoczyna się w momencie kiedy ginie ojciec Tae Kyung'a, a prezydent w tajemniczych okolicznościach znika z terenu swojej willi. Cała historia oscyluje więc wokół: najpierw odnalezienia zaginionego prezydenta, wyjaśnienia tragedii z przeszłości i ukaraniu winnych oraz ochronienia głowy państwa przed kolejnym zamachem. 
Nie ma co ukrywać, 3 Days jest dramą, która dość łapczywie korzysta z utartych schematów. Akcja się rozwija, pojawiają się kolejne dowody, nowi świadkowie i w momencie kiedy 'ci dobrzy' chcą się skontaktować z taki jegomościem, on albo ginie wypadku, albo ktoś w tłumie poderżnie mu gardło, albo popełni samobójstwo. I wracamy do punktu wyjścia. Wiecie taki obrót akcji jest ok, jak się go zastosuje raz, może dwa, na wszystkie odcinki. Ale przy piątym razie już chce nam się płakać nad niemocą scenarzystów. To jest tak przewidywalne, że aż bolesne. To chyba pierwsza drama z tak wysokim współczynnikiem ofiar, które zeszły z tego świata z wg owego schematu.
Innym dość typowym zagraniem scenarzystów jest zakręcenie widzem tak, by nie wiedział, kto właściwie jest po dobrej stronie, a kto jest zdrajcą. No nie da się... W sumie moje dwa typy, które na wstępie uznałam za podejrzane, okazały się najbardziej w porządku. Chyba jestem jednak złym obserwatorem... Choć w trakcie powtarzałam westchnienia typu: serio? no bez kitu! Obejrzałam dramę do końca i nie miałam po drodze szczerej chęci rzucenia jej w cholerę. Podejrzewam, że dla starych wyjadaczy może być ona nie do przejścia, ale fanką Mickiego brak logiki nie powinien zbytnio przeszkadzać. W międzyczasie doczytałam, że wcześniejszą produkcją scenarzysty 3D był m.in. Ghost, więc jeśli po coś sięgać to zdecydowanie po Ghost'a (A ja zastanawiałam się co mi przypomina 3D, teraz wszystko jasne. Fabuła inna, ale zagrania identyczne). I na tle ostatnich hiciorów SBS (no może z wyjątkiem Heirsów) wypada ona nieco blado.

Czyli opiekuńczy tatuś z Heirsów jest tutaj psycho terrorystą?

Jeśli o mnie chodzi wykazuję ponadprzeciętna wytrzymałość w dramach sensacyjnych, to wiadomo nie od dziś. Dodatkowym ich atutem jest to, że panowie biegają odziani w garnitury  i mają naturalny kolor włosów - zero landrynek. A to, że brakuje im logiki (dramom, nie panom :P) - Panie! Takie rzeczy w każdej dramie.


Podobał mi się też sposób ukazania relacji Tae Kyung'a i Yoon Bo Won (pani posterunkowy*, która pierwsza przybyła na miejsce wypadku ojca TK i poddała w wątpliwość zaśnięcie podczas jazdy). Niby coś tam jest, ale nic nie jest powiedziane wprost. Tylko TK zawsze jak poparzony leci na ratunek, jak ktoś chce wysadzić czy przestrzelić BW. Zresztą mam słabość do takich nieboraków, którzy potrafią wygrać w walce pięć na jednego, udaremnić zamach terrorystyczny i zachować przy tym zimną krew, a jak przyjdzie co do czego to się jąka jak pierwszoklasista...*

Spoiler time:
Tych co dramy nie widzieli przepraszam, ale po prostu muszę wyrazić swoje oburzenie. Mamy świadka koronnego tak? Mamy konferencję, nagle gasną światła i co... dziesięciu biegnie z prezydentem, a świadka KORONNEGO zostawiają samemu sobie, by im go wrogowie sprzątnęli? To było chyba największe 'SERIO?!' w ciągu całej dramy. I sprzątnęli - zrzucili z opuszczonego budynku. Yep. Nie to, by świadek nie był przy okazji byłym generałem Północy - człowieku zapomniałeś jak wygląda samoobrona? To był ten moment kiedy zastanawiałam się co jest nie tak ze scenarzystą. 
Druga sprawa. Nie spodziewałam się, że przedostatni odcinek będzie tak krwawy. Wręcz trup ściele się gęsto. Miałam wrażenie, że po tym całym wcześniejszym majdanie, ostateczne starcie będzie bardziej pro forma.  Tymczasem pomysł był inny, przecież jeszcze wielu bodyguardów pozostało przy życiu...

* Kobiety kontra nazwy zawodów. I wiadomo w czym nas niegdyś nie chciano :P Poza tym słowo 'posterunkowy' zawsze będzie przywodziło mi na myśl Rodzinę Zastępczą.
* Mój ulubieniec - Władek z Czasu Honoru :P


czwartek, 1 maja 2014

Koreański kwiecień

 AKMU

Krótko, zwięźle i na temat. Czyli kwiecień, który dla mnie pod względem muzycznym ma jeden główny typ - AKMU. Do czasu kiedy zobaczyłam pierwsze zapowiedzi, zupełnie ich nie znałam. A jak już je ujrzałam to się zachwyciłam. Nie wiem czy ze względu na ich piękne głosy, czy gitarowe dźwięki, czy fakt, że ani ich muzyka, ani wizerunek nie pasują mi zbytnio do YG. W każdym razie, dla mnie są powiewem świeżości w cały ten elektroniczno-błyskotliwy kpopowy majdan. Nie to bym go nie lubiła... tylko czasem mam go dość ;)


W Melted zakochałam się w momencie, oglądając pierwszą, koncertową wersję.

Block B (블락비)

Co by nie było tak monotematycznie jeszcze Block B. Piosenka, która za pierwszym razem podeszła mi średnio (Prawdopodobnie, przez to, że jak dla mnie, jest jedną z tych popularnych ostatnio 'sklejek', w których kilkakrotnie zmienia się rytmika i melodia - refren tak średnio pasuje do reszty), dopiero po którymś odsłuchaniu lalala bardzo mocno wryło się w świadomość. Teledysk jak zawsze pół żartem, pół serio. Mamy cyrk i clowny (wstrętne, okropne clowny... ten kto je wymyślił chyba chciał zrobić dzieciom na złość i wzbudzić w nich koszmary), zagubiona niewiastę (prawdopodobnie padłabym na zawał, gdybym wylądowała w cyrku z taką bandą :P), panie, które najwyraźniej zwiały z Hawajów i oczywiście ekipę Block B, którą jak zwykle trudno ogarnąć. Pierwsze skrzypce gra w tym MV P.O. wraz ze swoimi fioletowymi włosami, wyglądając w niektórych momentach, jak ajumma wyrwana z lat czterdziestych.