poniedziałek, 14 kwietnia 2014

My Girlfriend Is A Gumiho - 내 여자친구는 구미호

pic
   Siostry Hong ostatnio mnie prześladują. Z tego też powodu postanowiłam zmierzyć się z jeszcze jedną dramą ich autorstwa My girlfriend is Gumiho. Od czasu Hong Gil Dong obejrzałam wszystkie produkcje oprócz tej jednej, więc jakoś się zmusiłam, by do niej powrócić, choć kiedyś zarzuciłam ją po jednym odcinku. W sumie muszę przyznać, że jest to jedna z bardziej spójnych dram Sióstr, choć w niektórych momentach brakuje jej logiki. Z drugiej strony czy jakakolwiek drama jest logiczna i realistyczna? Pytanie retoryczne. Przejdźmy do następnego punktu. 

   Cha Dae-woong jest rozpieszczonym do granic możliwości gościem, którego marzeniem jest kariera aktora kina akcji. Wychowywany przez dziadka i ciotkę ma tendencje do uciekania z domu, rozpuszczania pieniędzy przeznaczonych na czesne i szwendania się po knajpach ze znajomymi. Typ rozlazłego lekkoducha z totalnym brakiem wyobraźni, który myśli, że pieniądze dziadka wyciągną go z każdej sytuacji. Pewnego razu po kolejnej akcji, ratując się ucieczką trafia do odległego klasztoru. A że nie ma przy sobie ani pieniędzy, ani telefonu korzysta z komórki jednego mnicha. Szukając zasięgu trafia do świątynki, gdy nagle ze słuchawki odzywa się głos dziewczyny, która karze mu dorysować lisowi przedstawionemu na obrazie w ołtarzu 9 ogonów. Początkowo buntuje się przeciw barbarzyńskiemu aktowi dewastacji dzieła sztuki (sorry mam na codzień do czynienia z ochroną zabytków :P), ale w końcu zmienia zdanie, po czym okazuje się, że lis z obrazu zniknął. Uciekając przez las spada ze skały. Uwolniona przez niego Gumiho (구미호 - lis o 9 ogonach pojawiający się w koreańskich legendach) postanawia uratować mu życie ofiarując lisi koralik (taaa... dość osobliwe określenie: 여우 구슬 - "fox bead" aczkolwiek tłumaczenie dokładne, sorry zażalenia do Sióstr). Zmuszona jest przez to przebywać w pobliżu Dae Woong'a. Z czego on z kolei nie jest zadowolony. Szczególnie kiedy dowiaduje się z kim ma do czynienia, obawiając się, że może zostać zjedzony przez mityczne stworzenie, kupuje jej spore ilości mięsa. Suma summarum. Ta dwójka zawiera pakt. Przez sto dni koralik pozostanie u Dae Woonga, dzięki czemu on będzie mógł spełnić swoje aktorskie marzenie (obrażenia, których doznał unieruchomiłyby go na kilka miesięcy, magiczna moc koralika leczy te dolegliwości i ostatecznie może wystąpić w filmie) a Gumiho będzie mogła zmienić się w człowieka.


   Co do humoru. Siostry Hong znane są z serwowania kosmicznych akcji (typu świnia w You're Beautiful na przykład - ta scena ciągle pozostaje w mojej pamięci). W tej kategorii pierwsze skrzypce gra para dyrektor szkoły akcji i ciotka Dae Woong'a. On surowy fan chińskiego kina, ona stara panna, ciągle wpadająca w tarapaty (że tak to łagodnie ujmę). Dość specyficzny typ humoru, czasem rozwalającego, czasem dość nieprzyjemnie pachnącego. Jednak nie jest to najlepsza drugoplanowa para w dramach Sióstr (tak palma pierwszeństwa dla ciotki z Master's Sun). Moimi ulubionymi momentami są jednak nieporozumienia między dziadkiem a głównymi bohaterami. Akcja z telefonem, a potem akcja z koralikiem - najlepsze w dramie. No może jeszcze imaginacje przyjaciół Dae Wonga na temat ślubu dają radę. I próby zrozumienia przez Gumiho funkcjonowania ludzkiego świata. Nooo... A potem następuje melo... i co poniektórzy płaczą do końca. O istnieniu takich osób wiem z komentarzy na Viki. Sama jakoś nie miałam ku temu okazji.


   Z komentarzy na Viki wiem też, że obiektem westchnień większości żeńskiej publiki... Publiki. Nie sądzę by była jakaś inna poza żeńską... Wzdycha nie do głównego bohatera, jak to zwykle bywa, ale bad guy'a, mrocznego łowcy i nie-do-końca-człowieka... pana weterynarza. Tak, mnie też zmroziło krew. Wiecie ja mam dość typowe wyobrażenie o tym jak weterynarz wygląda (wizualizacja: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/149216/h:428/ wiem trochę stare, ale lubię NAC;D). Tymczasem w Korei: 


   Serioooo?! Czemu kiedy on pojawiał się na ekranie większość komentarzy była w stylu: "Marry Me", albo "Te quiero" (w komentarzach, gdziekolwiek, YT, Viki, Good Drama... są przeważające dwa rodzaje: anglojęzyczne albo hiszpańskie). Ja tymczasem myślałam: aaaa znów on. Przywykłam do tego, że koreańscy artyści estradowi są wymuskani i w ogóle. I, że w Gumiho główny bohater nie jest typowym Prince charming, lub (co bardziej pasuje do dram koreańskich) arogant CEO, ale ludzie... O No Min Woo bardziej mogę powiedzieć, że jest urodziwy niż przystojny. W dodatku ta gra aktorska, a właściwie jej brak. Wolę niekanonicznego Dae Woo. Przynajmniej wygląda jak facet. Czuję, że jest to jedna z tych dram, w których powstają dwa team'y... jak w... no wiadomo gdzie... ;)
   I narobiłam sobie wrogów... :P 


Poza tym całkiem przyjemne OST. 




   Podsumowując drama może nie pokroju: " nomu nomu nomu chuwa", ale do obejrzenia. Siostry Hong z każdą dramą sprawują się coraz lepiej (O ile przyjmiemy, że The Greatest Love była chwilą załamania).


    PS. Oglądając tę dramę człowiek robi się głodny. Przez pierwsze pięć odcinków słowo "mięso" pada nad wyraz często. Właściwie akcja toczy się wkoło posiłków. Od krowy po kurczaka. Z tego wszystkiego ostatnio wszamałam schabowego o 23... To bardzo niebezpieczna drama... 

27.09.2013. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz