poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Ghost/Phantom - 유령

pic
   W kwestii informatycznej jestem dno i trzy metry mułu... Kiedy coś niedobrego dzieje się z moim komputerem, podnoszę alarm, rozkładam bezradnie ręce i czekam aż ktoś bardziej kompetentny zajmie się problemem. Co z tego faktu wynika? Łyknę każdy kit serwowany przez twórców dramy. Cyferki, dziwne kody, mrygający ekran i tak zrobią na mnie wrażenie. W tej kwestii nie jestem wielce wymagająca. Może właśnie dlatego tak lubię tematykę hakerską, że nic, ale to totalnie nic, z niej nie rozumiem.

   Ghosta pokochałam od razu. Tematykę płaszcza i szpady... ewentualnie spluwy i garniaka pochłaniam dość szybko. Sprawa zamiany głównego bohatera przez rekonstrukcje twarzy zupełnie nie zrobiła na mnie wrażenia. Wszak przeszłam przez dramy posiadające wątki czytania w myślach, zamiany dusz czy podróży w czasie. Przeszczep twarzy... pfff co za problem? Choć nowicjusza, przyznam, może zwalić z nóg. Cóż pomijając ten (zasadniczy w sumie - nic to jednak) aspekt, akcja toczy się wartko. Cieszę się, że nie odkryłam tej dramy w czasie jej emisji, bo miałabym duży problem z przetrwaniem tygodnia do kolejnego odcinka. W czasie jednego dnia obejrzałam 1/4 dramy. I ciągle nie chciałam skapitulować, jednak trzeba być stanowczym... asertywnym... umieć powiedzieć sobie dość... Coś w tym stylu. Spróbuję spojrzeć na nią obiektywnie, ale wątki kryminalne z tajemnicą w tle wciągają mnie do tego stopnia, że tracę rozeznanie względem innych aspektów.
 
   Akcja dramy toczy się wkoło policyjnego wydziału do spraw przestępstw w cyberprzestrzeni. Kim Woo-Hyun głównodowodzący ekipy właśnie zajmuje się sprawą hakera o pseudonimie Hades, który wstrzymał dotąd pracę niejednej ważnej instytucji państwowej i jest na tyle sprytny, że zawsze potrafi wywieźć tropiących go w pole. Jednak do czasu kiedy trafia na ślad prawdziwej zbrodni i co najważniejsze ujawnia ją publicznie. Pierwsze dwa odcinki doprowadzają do dość burzliwego zwrotu akcji, którego do końca zdradzać nie będę. Powiem tylko, że Hades okazuje się bliskim przyjacielem Woo Hyun'a, z którym razem uczęszczał do szkoły policyjnej, jednak nagle zrezygnował z tej drogi i zniknął bez śladu.

  Oglądając dramę człowiek nagle zaczyna sobie zdawać sprawę jak łatwym celem jest w cyberprzestrzeni. Tak wiele nadziei pokładamy w nowych technologiach. Szybkość przepływu informacji, ich dostępność, możliwość komunikowania się. A wystarczy chwila, by wszystko zniknęło. Wcale nie musi być tu dostępu złych bandziorów. Zwyczajnie. Złośliwość rzeczy martwych. Dysk robi ka bum! A ty pozbywasz się dorobku z ostatnich kilku lat. Przykre, ale realne.

pic

   A intryga? Gdyby jedna. W momencie kiedy wydaje nam się, że puzzle składają się w całość okazuje się, że trafiamy do punktu wyjścia. Scenarzyści dość długo komplikują co tylko można. Dowody znikają, coraz to nowe kluczowe postacie popełniają samobójstwa (z czyjąś pomocą oczywiście), a sojusznicy dość nagle przestają nimi być. Trudno się połapać kto jest z nami, kto przeciwko nam. Całe przedstawione w dramie środowisko okazuje się być połączone siatką wzajemnych powiązań,  co gorsza w tej siatce istotną rolę pełnią zastraszenia i przekupienia. A wystarczy pociągnąć za jedną nitkę, by zaplecione oczka rozpadały się jeden po drugim. I to z prędkością lawiny. Nie ma tutaj postaci jednolicie białych, ani jednolicie czarnych. Każdym kieruje jakiś motyw. I nawet najlepszym zdarzają się momenty łamania prawa, naciągania pewnych zasad w imię złapania winowajcy. Co ciekawe samo zakończenie jest dość niejednolite, pewne kłamstwa nadal będą kontynuowane. Z pożytkiem co prawda, jednak... kłamstwo kłamstwem pozostaje. Moralna zagadka do rozwiązania.
   Zła strona, nasz Fantom, początkowo działa, by pomścić, później jednak zbrodnia wchodzi mu w krew. Trzeba przyznać, że jest mistrzem intryg, potrafił okręcić sobie wokół palca wystarczająco wiele osób, by pozostawać bezkarnym, jednak do czasu. Chciało by się go zaklasyfikować do grona czarnych charakterów, bo ewidentnie na to zasługuje, ale pewnie gdyby był świadomy takich, czy innych faktów jego historia potoczyła by się inaczej. Jednak wszystko zostaje w kwestii przypuszczeń.
  

pic

   Za dramę zabrałam się z powodu So Ji Sub'a (żeby zobaczyć go w nieco innym aktorskim wcieleniu, gdzie niema grzywy na pół twarzy, jego image w tej dramie popieram w 100%), a że od czasu IRIS (klasyka koreańskiej sensacji) żadnego porządnego kawałka akcji w dramie nie widziałam postanowiłam spróbować z Ghostem. Jak można się było spodziewać Ji Sub gra tutaj twardego gliniarza z dość surowym wyrazem, jednostajnie surowym, nawet kiedy ta surowość powinna zostać trochę złagodzona przez zmianę postaci, którą odtwarza. Ale pomimo wszystko uważam, że stworzony on jest iście do tego typu ról. Jakieś słowo do pana Ju Sub? Hmmm... Może pan grać w dramach z dość ograniczoną mimiką twarzy, ale błagam... Na litość Boską proszę nie śpiewać (ok, może ze śpiewem to jeszcze nie jest najgorzej), przy okazji nie rapować, a co najważniejsze nie pozwolić sobie zrobić loków à la stara ajumma. Jak nie widzieliście na oczy jego dorobku muzycznego, lepiej nie próbujcie go poznać przed zobaczeniem go w roli aktora, bowiem już chyba nigdy nie sięgniecie po dramę z jego udziałem. A Ghosta zobaczyć warto (Master's Sun też zapowiada się ciekawie). No chyba, że ktoś ma słabe nerwy, albo z góry wie, że tematyki kryminalnej nie trawi, lub jeśli liczy na mega romans - zdecydowanie go tu nie znajdzie. 

pic
    Za jedną z ulubionych postaci uznaje Kwon Hyuk-Joo- Mad Cow, należy do tego typu charakterów, które na wstępie podnoszą nam ciśnienie, ale potem okazuje się, że zyskują naszą sympatię. Jego przydomek mówi sam za siebie, dobrze znany w środowisku policjantów, upierdliwy i nieznośny, ale sumienny policjant, który nie pójdzie na ustępstwa i nie da się przekupić. Konsekwentnie dąży do złapania winnego. Początkowo zdecydowany przeciwnik Kim Woo-Hyun'a, jednak z czasem okoliczności sprawiają, że zaczynają współpracować i stwarzają zespół nie mający sobie równych. A jego popisy wokalne powinny zostać nagrodzone.

pic

   Do dramy obecnie mam bardzo subiektywne, co za tym idzie, bardzo dobre podejście, może jak będę ją oglądać za drugim razem, bez permanentnego zawału serca, w kwestii oceny pójdzie mi nieco lepiej. Jak na ten moment stwierdzam, że drama potrafi wciągnąć bezapelacyjnie i dostarczyć niesamowitej rozrywki, o ile ktoś lubuje się w takiej nerwowej rozrywce. Aż zastanawiam sie dlaczego tak mało oglądam dram sensacyjnych, w moim dorobku są właściwie tylko: IRIS, City Hunter i można podciągnąć pod to jeszcze drugą połowę Rooftop Prince. A Koreańczycy potrafią zaintrygować w tej kwestii, choć mają czasem tendencję do przekombinowania. Przyznam, że początkowo niepokoiłam się dość sporą liczbą odcinków (20), ale akcja utrzymała tempo i nie posiadała zapychaczy, co było dla mnie zdziwieniem. Plus za sceny pościgów i muzykę - w tej kwestii utwory instrumentalne królują.



 

  I Burn Out Block B. Każda drama ma jakiś motyw przewodni, który potem nieznośnie tłucze się po głowie. Burn Out do takich należy, nie musi przypaść z miejsca do gustu i tak po kilku odcinkach robi spustoszenie w świadomości. Dość melodyjny utwór jak na Block B, coś bardziej drapieżnego by się przydało, biorąc pod uwagę charakter dramy, jak i sam tekst, który no już bardziej do plotu odpowiedni być nie mógł.


Go Hades, Go! :D pic
27.08.2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz