poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Dramowy kogel mogel

Czyli mieszanina sensacyjno romantycznych dram, które obejrzałam w przeciągu hmmm... jakiegoś półtora roku? Jednak jakimś cudem nigdy wcześniej o nich nie napisałam, więc nadrabiam. Prawdopodobnie nie będzie to zbyt wartościowa relacja biorąc pod uwagę, że zapomniałam większość momentów wartych zaznaczenia, nie mówiąc już o tych, które doprowadzały mnie do szewskiej pasji. Pomimo to jakiś sentyment pozostał, więc chociaż o nich wspomnę.


아이리스 / IRIS

pic
   Na pierwszy ogień rzucam IRIS, dramę która zdecydowanie wyróżnia się na tle wszystkich jakie do tej pory obejrzałam. Dużo akcji, sensacji i intryg na tle tajnych i tajniejszych wywiadów. Generalnie bieganie ze spluwą przez 20 odcinków. Trochę bardziej męskie kino, ale jak kto lubi. Przyznam, że wciągnęło, choć pod koniec czułam się już nieco zmęczona. Poza tym jest to jedna z dwóch dram z licencjonowanych w  Polsce, co sprawiło, że próby jej obejrzenia to istny bieg przez płotki. Nawet na angielskich serwisach jest to nie lada wyzwanie. Ale koniec końców jakoś się udało. Jeśli ktoś lubi wywiadowcze klimaty polecam, jeśli jednak nie to podejrzewam, że mimo wszystko może nieco nużyć.




인현왕후의 남자 / Queen Inhyun's Man

pic
   Chyba już powszechnie wiadomo, że mam słabość do wszelkich dram z historyczno-fantastycznym wątkiem. Queen Inhyun's Man obejrzałam po trochu przez ten fakt, a trochę chcąc zobaczyć główną bohaterkę znaną z drugoplanowej roli w Secret Garden. I choć wątek podróży w czasie chyba można już uznać za typowy, w tej dramie rozwiązany został nieco inaczej. Nasz luby bowiem nie ląduje w przyszłości bez drogi powrotu, ale może w każdej chwili powrócić skąd przybył. Wreszcie jakaś innowacja. I wreszcie ktoś wpada na genialny pomysł, by pójść do biblioteki i sprawdzić co też tam mądrego w kronikach napisano, a czego może świadomi nie jesteśmy. Z drugiej strony jest to jedna z tych dram, która do połowy jest komedią, jednak od pewnego momentu staje się niezwykle płaczliwa. Znaczy płaczą bohaterowie, mnie się to chyba nie zdarzyło, znieczulica czy coś. No i pocałunek można nazwać pocałunkiem. Poza tym nieco lepiej niż w innych dramach tego rodzaju pokazano przepaść językową jaka dzieli przeszłość od współczesności.





시티헌터/ City Hunter

pic
   Trololo pora na Siti hanto! Czyli twór, który niesamowicie mnie wciągnął, a z perspektywy czasu jednak mogłabym mu wiele zarzucić. Ale i tak miał w sobie coś i w pierwszym rzucie wcale nie chodziłoby o Min Ho. Kolejna drama o bardziej sensacyjnym zabarwieniu, ale jednocześnie bliższa komedii romantycznej. To już nie ten kaliber co IRIS. Pierwszy odcinek możliwe, że jeszcze tak, potem już nasz Siti Hanto biega w różowych galotach i fryzurze a'la Bieber. Czar pryska. Kim Na Na (chyba jedyne koreańskie imię, które tak szybko zapamiętałam ;P) choć na początku ją polubiłam, to z czasem wydała mi się zbyt mdła i nijaka. Co do akcji tym razem też mamy wątek typowy dla kinematografii i to nawet ogólnoświatowej, czyli nic innego jak zemsta po latach, po kolei celujemy gości, którzy niegdyś nam zaleźli za skórę i obnażamy ich machloje. No wciąga, do tego stopnia, że o mało nie padłam z wrażenia jak prokurator... a no może nie będę spoilerować. Jednak chyba najbardziej podobał się mi w niej Soundtrack - uściślijmy: instrumentalny. Choć It's alright mogło by bez problemu konkurować z Almost Paradise w Boys Before Flowers. Pamiętacie to wejście F4 kiedy jakieś bandziory napadły na JunPyo, nie można było wybrać lepszego tła muzycznego ;D. W przypadku CH mamy It's alraight i bez wątpienia jest równie epickie.
Więcej: http://wiki.d-addicts.com/City_Hunter




풀하우스TAKE2 / Full House TAKE2

pic
   Jak się obejrzało oryginał, to pomyślałam, że zobaczę co też można nowego wymyślić w tym klimacie. Początkowo fryzura głównego bohatera wcale mnie nie zachęcała, potem przestałam zwracać na nią uwagę i jakoś udało się obejrzeć. Przyznam też, że Park Ki Woong w wydaniu milusim zdecydowanie różnił się od złowrogiego tropiciela ze skłonnościami maniakalnymi jakiego grał w Bridal Mask. Duża przepaść. I Full House w tym wydaniu był piękny, nie to co poprzedni. Co do samej dramy, na początku przyznam, że pierwsze odcinki w dużej mierze przesunęłam. Potem akcja nieco bardziej mnie wciągnęła, aż nagle okazało się, że oglądam ostatni odcinek. Chyba pierwszy raz byłam tak zaskoczona: jak to już? Potrafiła niewątpliwie rozbawić i zaciekawić, jednak nie tknęła szczególnie głębin mojego jestestwa. Dalej, metamorfoza fryzury Man Ok wcale nie przypadła mi do gustu, nie wiem czemu wyglądała jak hełm. Już wolę loki a'la ajuma. Sorry. Inną sprawą, która nieco mnie drażniła to straszliwa przewidywalność charakterów. Zły po prostu był zły, główny bohater gburowaty jednak całkiem spoko kiedy się go pozna, główna bohaterka rozdarta, a menadżer miły i troskliwy. Wiem, że w każdej drami zwykle wygląda to podobnie, jednak w tym przypadku, to było aż nazbyt oczywiste. 
Więcej: http://wiki.d-addicts.com/Full_House_2


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz