środa, 16 kwietnia 2014

SM Ent. - klątwa spudłowanych teledysków

Jesteś fanem koreańskiego popu? Czy gdyby ktoś zapytał Cię o wspólną cechę teledysków SM Ent. miałbyś/miałabyś jakiś problem z jej wskazaniem? Podejrzewam, że nie. Nawet jeśli wielkim fanem tego rodzaju muzyki nie jesteś. W czym drzemie problem? Otóż mam wrażenie, że producenci od kilku lat w tworzeniu MV kierują się jednym, najwyraźniej wg nich sprawdzonym, przepisem:

pic


1. Weź artystę i zamknij go w pudełku.
2. Wymyśl choreografię.
3. Ubierz artystów w paradne ciuchy. Nie muszą oczywiście do siebie pasować.
4. Rozmieść wszędzie błyskające flesze,
5. Zmieszaj razem - idealny teledysk gotowy. 






Z jednej strony podziwiam żelazną konsekwencje SM Ent., choć czasem zadaje sobie pytanie: czy faktycznie jest to konsekwencja, czy zwykły brak pomysłów. Ale skoro są w stanie wypuścić artystyczną zapowiedź jak w przypadku F(x) o brak lotności nie mogę ich posądzić.



Człowiek już ma nadzieję, że pojawi się coś nowego,ciekawego, liczy na powiew świeżości w zatęchłym hangarze. Tymczasem wygląda na to, że ktoś dostał nagłego ataku sklerozy i Rum Pum Pum wygląda tak a nie inaczej. A nawet więcej. Jest teledyskiem, który wydaje się łączyć masę niepasujących do siebie elementów. Scenografia i kostium w pierwszym rzędzie. W dodatku ilość świateł, które błyskają w dość niekontrolowanym rytmie budzi pytanie jak dziewczyny z F(x) wytrzymał kilkanaście, lub nawet kilkadziesiąt, godzin na planie pracując przy takim natężeniu migotania ze wszystkich stron i nie sfiksowały przy okazji - choć tego nie można być do końca pewnym. Szczególnie, że piosenka wpada w ucho, tekst też daje radę, a może właśnie dlatego, że daje radę można by było stworzyć coś naprawdę fajnego. Jedynymi ujęciami, które zrobiły na mnie duże wrażenie, były momenty, gdy dziewczyny stały na tafli szkła, a kamera objeżdżała je w koło. Były ciekawe i pasowały do tekstu.


Skoro już wyszłam na totalnego hejtera. By jeszcze więcej namieszać, zrobię to co zwykle robię w takich sytuacjach, objawie swoje inne racje. Wiele z tych teledysków uwielbiam, przez scenografię, kostiumy - jak widać te elementy u jednych potrafią budzić uczucia całkowicie pozytywne, natomiast u innych wręcz przeciwnie. Totalny subiektywizm. Ponadto choreografia, która wielokrotnie sprawiała, że przycisk Reply, gdyby mógł, rozpaliłby się do czerwoności. Teledyski jak Sherlock czy Spy, które uwielbiam, właśnie przez wzgląd na układ taneczny, ale które oglądam jedynie w wersji Dance. Czy BoA i Shadow. W ogóle BoA jest chyba jedyną artystką SM Ent., której udaje się umknąć schematom, zapewne dlatego, że jest solistką i ma za sobą lata pracy w przemyśle. Jednak grupy złożone z wielu członków ciągle cierpią na syndrom pudła.
Jednak by postawić sprawę jasno. To nie tak, że jestem za całkowitym zarzuceniem tego typu MV.  W końcu to one sprawiły, że SM ma swój własny styl. Lecz co zrobić, gdy coś co ma być wizytówką przeradza się w monotonię? Dobrym pomysłem wydaje się być tworzenie dwóch wersji teledysku - Dance ver. i Drama ver. Każdy znajdzie wtedy coś dla siebie. A jeśli nie, to czy nie można by było połączyć tych dwóch wariantów, zastępując zbliżenia facjaty opowieścią?

Czy istnieje jakaś nadzieja dla artystów SM Ent., by mogli wyjść z hangary i odetchnąć świeżym powietrzem? Otóż ostatnio odkryłam, że jest. Wystarczy tylko zmienić opcję "język" na japoński. Proste i skuteczne.



Pierwsi w kolejce. SuJu. Choć jednak jeszcze bardzo nieśmiało, przez piwnicę pełną świetlówek, ale udaje im się wydostać na dach. Widać już nie tylko niebo (W przypadku Henrego ktoś prawdopodobnie zapomniał zamknąć pudełka), ale nawet miasto. Coś zaczyna się dziać. Chłopaki ośmielają się wyraźnie i śpiewają, że są super hero. A tylko wyszli na dach.


BoA natomiast całkowicie wyzwala się z zamknięcia i pomyka po plaży z uśmiechem na twarzy. Oh yeah! Freedom!


Razem z nią uciekli Shinee najwyraźniej, bo sceneria wygląda nad wyraz znajomo. Zobaczymy czy dotrzymają obietnicy, bo zapowiedzi potrafią być przebrzydłymi trollami. Great escape!



To tyle o klątwie spudłowanych teledysków. Zobaczymy co przyniesie przyszłość.
A jak na razie zapuszczam Hot Summer i nie patrzę na termometr.


29.07.2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz