W 2012
roku świat obiegła informacja, że archeolodzy z Korei Północnej
mają niezbite dowody na istnienie jednorożców. Trzeba powiedzieć,
że informacja ta wbrew pozorom nie jest wcale wyssana z palca, bowiem tego typu oświadczenie pojawiło się na oficjalnym
północnokoreańskim serwisie informacyjnym, z którego możemy się
dowiedzieć, że tamtejsi archeolodzy odkopali leże
jednorożca należącego do króla Tongmyong'a, założyciela
królestwa Goguryo. Owe legowisko miało się
znajdować w Pyongyangu, a dowodem miała być kamienna płyta, na
której wyryto napis „Leże jednorożca”. Światowe media bardzo
szybko podchwyciły tą dość nieprawdopodobną nowinę i, jak
nietrudno się domyślić, nie zostawiły na Korei Północnej suchej nitki.
Internauci nie wybaczają, internauci tworzą memy.
Czego
mogliśmy się dowiedzieć z portali informacyjnych? Ich nagłówki
głosiły np.: Times Północna Korea donosi: Istnienie
jednorożców udowodnione - wraz z podtytułem - Jeśli uważasz, że
jednorożce istnieją tylko w średniowiecznych podaniach i
współczesnych kreskówkach. Koreańscy naukowcy dowodzą, że się
mylisz. Wraz z informacją o nietypowym znalezisku, którą
wszelkie media podawały w sposób komiczny, pobieżny i
przerysowany, pojawiały się informacje m.in. o konkursie na
najseksowniejszego mężczyznę na ziemi ogłoszonym nieco wcześniej
przez magazyn satyryczny The Onion, w którym Kim Jong Un zajął
pierwsze miejsce. W programie Today na kanale NBC znajdujemy odniesienia do obydwóch kwestii, wraz z komentarzem: Po co komu bycie
seksownym, skoro w swoim mieście masz starożytne leże jednorożca, i dalej: te informacje pokazują jedynie smutną prawdę, że
przywódca Korei Północnej dalej musi stosować tego typu
propagandę, by udowodnić swoją niezwykłość.
I
oczywiście, Korea Północna słynie z nietypowych wiadomości - jak choćby ostatnie informacje o lądowaniu na Słońcu. Co sprawia, że jest traktowana w taki, a nie inny sposób. Jednak owo
leże jednorożca, nie miało na celu zarówno nadludzkiej natury Kim
Dzong Una, ani tym bardziej istnienia jednorożców. Tylko w
niektórych artykułach znaleźć możemy informację mogące nam rozjaśnić kwestię całego zamieszania, a mianowicie, że ten zabieg
ma na celu legitymizację władzy i potwierdzenia Pyongyangu jako
starożytnej stolicy Korei. Trzeba jednak przyznać, że wszelkie artykuły mocno kuleją pod względem solidności przekazu,
umieją bowiem przedstawić północnokoreańską kabaret z
jednorożcem w tle, nie potrafią jednak wytłumaczyć, co tego typu
informacja może nam faktycznie powiedzieć o zaistniałej sytuacji, a co za tym idzie o kraju, z którego wypłynęła.
Kirin jaki jest - każdy widzi.
Wracając
do początku całej historii. Ktoś w Korei Północnej popełnił
poważny językowy błąd. Starał się bowiem przełożyć nazwę
koreańskiego mitycznego stworzenia, na bardziej zrozumiałą dla
przeciętnego światowego odbiorcy i tym sposobem wyszedł mu
jednorożec. A nie o jednorożca tu chodziło, a o Kirina. Kirin jest
to legendarne stworzeniem znanym na dalekim wschodzie. I nie tylko, że
nie posiada on jednego rogu a kilka, to nam,
mieszkańcom ogólnie pojętego Zachodu, już prędzej przywodzi na myśl gryfa czy
sfinksa. Jest to bowiem
stworzenie, które jest jakby połączeniem kilku innych. Przedstawiano go bowiem z głową smoka, rogami jelenia, łuskami ryby, kopytami wołu i
ogonem lwa. Kirina uważano za stworzenie,
które pojawia się jedynie tam, gdzie
ludzie żyli uczciwie i panowała harmonia,
był również łączony z postacią króla Tongmyonga. Odnalezienie
tego typu śladu miało być dowodem na istnienie w starożytności
stolicy kraju na terenie Pyongyangu. A że historia ta jest ochoczo wykorzystywana przez propagandę, to znalezienie (lub spreparowanie - ale to już zupełnie inna historia) jej potwierdzenia było przyjęte z wielką radością. W samych tekstach z Północy można wyczytać chociażby takie przedstawienie historii: Tysiące
lat temu na pięknym półwyspie w centrum Azji Wschodniej narodziła się jedna z pierwszych ras ludzkości, rasa koreańska. Koreańczycy
ewoluując od Wczesnych Koreańczyków do współczesnych
Koreańczyków, zasiedlili cały półwysep i większość
północno-wschodniej Azji. Brakowało im tylko silnego przywódcy.
Ostatecznie w trzecim tysiącleciu p.n.e. wielki władce o imieniu
Tangun zjednoczył Koreańczyków w jedno państwo o nazwie Choson,
obierając Pyongyang za stolicę (Brian Reynolds Myers, Najczystsza rasa).
Ta
determinacja w udowadnianiu legendarnych podań łączy się po pierwsze z
chęcią ukazania Północy jako tej prawdziwej i uprawomocnionej
przez historyczne znaleziska Korei. Nie wystarczyło tu bowiem określenie, że te tereny były zamieszkiwane przez Koreańczyków od dawien dawna, chodziło głównie o to, by podkreślić, że była to kolebka całej późniejszej cywilizacji. Trzeba też pamiętać, że tak jak Korea podzieliła się na dwa kraje o zupełnie różnych ustrojach, tak i historia pisana jest w nich w odmienny sposób.
Z drugiej strony jest to reakcja na agresję z zewnątrz, i to agresję nie tylko militarną, ale i ideologiczną. Opowieść o Tangunie rozpowszechniła się w XVII wieku w czasie
najazdów japońskich i mandżurski, była również używana jako
swego rodzaju uprawomocnienie w czasach Królestwa Choson. Na
początku XX wieku, w czasie okupacji japońskiej legenda ta przerodziła się
wręcz w rodzaj kultu, szczególnie, że Japończycy usprawiedliwiali zajęcie półwyspu argumentem, iż obydwie nacje mają wspólne korzenie. To sprawiło, że po II Wojnie Światowej Korea Północna często korzystała z opowieści o Tangunie w swojej propagandzie, przykładowo
za miejsce urodzin Kim Jong Ila podaję się górę Paektu, gdzie prze
tysiącami lat miał w cudownych okolicznościach narodzić się
Tangun. Z kolei działania
Chin z początku XX wieku, są przykładem agresji ideologicznej, przynajmniej tak jest to postrzegane przez Koreańczyków. Bowiem w 2003 roku Chiny zgłosiły aplikację o uznanie grobowców z czasów Goguryo za światowe dziedzictwo, z tym, że miały być one uznane za dziedzictwo chińskie. A biorąc pod uwagę fakt, że do tej pory Królestwo Goguryo traktowane jest jako koreańskie, można łatwo przewidzieć reakcję drugiej strony. Sytuację dodatkowo zaogniło usunięcie z historii Korei znajdującej się na stronie internetowej ministerstwa Spraw Zagranicznych Chin całego akapitu poświęconego Goguryo.
Całe to zamieszanie pokazuje jak bardzo kwestie historyczne są zarzewiem poważnych sporów w regionie. W efekcie tego możemy uzmysłowić sobie dlaczego Północ jest tak bardzo zdeterminowana do tego by uprawomocnić, nawet za pomocą bajecznych doniesień, swoją obecność na półwyspie...
Medialny profesjonalizm.